Kiedy urodziło mi się pierwsze dziecko, to miałem wrażenie, że wszystko stoi na głowie, ja nie mam na nic czasu i niczego nie ogarniam.
Byłem w błędzie. Było luźno.
Kiedy urodziło mi się drugie dziecko, to byłem pewien, że teraz już na 100% wszystko stoi na głowie, że na nic nie mam czasu i kompletnie niczego nie ogarniam.
Byłem w błędzie. Było luźno.
Teraz, gdy w domu mam niemowlaka i dwulatka w gipsie, to mam wrażenie, że już na bank wszystko stoi na głowie, a ja niczego nie ogarniam. Wiem jednak, że jestem w błędzie. Wiem bowiem, że przy większej ilości członków rodziny domowy chaos może być jeszcze większy i wiem też, że inni mają gorzej. W każdym razie muszę powiedzieć jedno.
Ale Sajgon.
Wiesz jakiej uwagi potrzebuje pełen energii dwulatek, który jest unieruchomiony w gipsie? Teraz, gdy poczuł się już lepiej i w pełni odzyskał humor, to potrzebuje mega dużo bodźców, a leżenie w tym gipsie nudzi go jak cholera. Atrakcją jest wyjście na balkon, pooglądanie gołębi i skuterów stojących na parkingu. A takich atrakcji trzeba wynajdywać dziesiątki. W przerwach obserwując czy maluch przypadkiem nie usiłuje wstać, usiąść, spaść z łóżka czy wykombinować jeszcze czegoś innego.
Ciekawie jest też w nocy. Ja wcześniej myślałem, że Andrzej przegina mając 2 czy 3 pobudki w środku nocy na napicie się wody. Teraz budzi się z 10 razy, bo zwyczajnie ma problem ze zmianą pozycji snu, w gipsie śpi mu się niewygodnie.
Do tego jest mała, a jakże głośna Ania, która ciągle nie odróżnia nocy od dnia. Wtedy kiedy ma spać, to nie śpi. A wtedy, gdy może czuwać, to drzemie w najlepsze. Do tego z upodobaniem robi ogromne kupy, które zaczynają się na tyłku, a kończą w okolicach potylicy. Chętnie też wymiotuje brudząc każdego dnia po kilka śpioszków i ubranek dziennych.
A to nie wszystko. Wszystkiego nie opiszę, bo nie mam na to czasu.
Po prostu Sajgon i masakra. Teraz jeszcze bardziej podziwiam moją żonę, która z tą dwójką radzi doskonale radzi sobie wtedy, gdy ja jestem w pracy.