Czasem wkurzam się na Welweta niemiłosiernie. Potrafi on wytrącić mnie z równowagi. Zdarzają się chwile, a nawet dni, w których żałuję, że zdecydowałem się na sprowadzenie go do domu. Najmocniej odczuwam to wtedy, gdy pies zjada nam kanapę, niszczy coś nowego, najczęściej przypadkiem, czy zjada ludzkie odchody, a później zadowolony podbiega do mnie, abym mógł to sobie powąchać.
Chcę sobie wtedy nakleić na czole karnego ku*asa za to, że sprowadziłem go do domu.
Oj często mam go dość, często. Są jednak takie chwile, jak sztylety, które rozrywają duszę w kilka sekund, a nie sorry, to nie piosenkę Happysad miałem dziś cytować.
Są jednak takie chwile, w których wiem, że ten psiak jest dla nas wielkim szczęściem i prawdziwym darem, który nie tylko sprawia, że częściej wychodzimy na spacery, ale też kształtuje w naszym dziecku pewne zachowania.
Dzięki temu, że mamy psa, nasze dziecko szanuje zwierzęta, wie że mają one swoje potrzeby, stara się je zaspokajać ucząc się przy tym odpowiedzialności. Dodatkowo w Welwecie Andrzej ma przyjaciela, do którego może się przytulić i z którym może się pobawić. Generalnie mówi się, że przy zwierzęciu dziecko lepiej się wychowuje.
Najważniejsze, co chciałem Ci dziś powiedzieć, zostawiłem na koniec. Obecność psa uczy dzieciaka empatii. Sam na własne oczy przekonałem się o tym kilka miesięcy temu, kiedy wróciłem z Welwetem od weterynarza. Welwet na głowę założony miał kołnierz ochronny. Andrzej, gdy to zobaczył, zaczął powtarzać: „ojojoj, ała, ziazia” przytulając Welweta i wyraźnie mu współczując. Wiedział, że ze zdrowiem psa było coś nie tak.
To jednak nic.
Dopiero następnego dnia, kiedy Welwet jadł kolację, miałem okazję ujrzeć obrazek, który sprawił, że z mojego dziecka byłem tak dumny, że aż strach.
Jak już wspomniałem Welwet jadł kolację, suchą karmę. W tym całym nieszczęsnym kołnierzu. I miał przez niego problem z sięgnięciem po część jedzenia. Już chciałem wstać i mu pomóc, kiedy nagle zobaczyłem Andrzeja, który podszedł do miski, wziął do swojej małej rączki kilka kawałków karmy i podał je Welwetowi do pyska. A później zrobił to znowu i tak aż do opróżnienia michy.
Piękny widok. Widok, dla którego wiem, że przy dziecko warto mieć psa.