Ja jestem albo bardzo głupi, albo bardzo zmęczony. Ostatnio coraz częściej zdarza się bowiem, że wnioski z trwającej rozmowy wyciągam nie na bieżąco, ale z jakimś dwunastogodzinnym opóźnieniem. Tak samo było wczoraj, kiedy to rozmawiałem z żoną o Świętym Mikołaju.
Ustalaliśmy jak to zrobić, aby podrzucić Andrzejkowi prezent, by nie zorientował się, że robi to któreś z nas. Braliśmy pod uwagę wariant, w którym Andrzej śpi w swoim łóżku, a także taki, w przypadku którego nad ranem ląduje u nas.
Żona bała się, że mały zorientuje się, że podrzucam mu prezent. Ja z kolei stwierdziłem, że wiedza o tym, że nie ma Mikołaja nie zrujnuje mu życia. Zapewniałem ją jednocześnie, że zrobię wszystko tak, aby synek się nie zorientował.
A teraz, po 12 godzinach mam już zupełnie inne wnioski. Może dlatego, że wcale nie musiałem podkładać dziecku prezentu, on już tam był, Mikołaj nocą musiał osobiście odwiedzić nasz dom!
Trzeba dbać o to, aby dziecko wierzyło w Świętego Mikołaja. Sami powinniśmy w niego wierzyć. Bo to dobrze móc wierzyć w kogoś, kto przychodzi do Ciebie bezinteresownie z zamiarem wręczenia Ci prezentu, który ma umilić Ci życie.
To dobrze wierzyć w kogoś, kto tak przyjacielsko traktuje wszystkich innych ludzi na tym ziemskim świecie.
To dobrze wyczekiwać tego jedynego dnia w roku, kiedy to za dzieciaka dzień wcześniej, z emocji, nie mogło się zasnąć.
To dobrze pisać listy do Świętego Mikołaja przedstawiając w nich swoje małe i duże marzenia.