Nie wiem jak to było u Ciebie, ale u mnie kanapa, a zwłaszcza narożnik, zawsze była miejscem moich największych dziecięcych uciech. To tam przyjmowałem różne dziwne pozycje, to tam stawałem na głowie, to tam skakałem i wariowałem do tego stopnia, że przynajmniej raz dziennie od rodziców otrzymywałem reprymendę, abym nie wariował. Zwykle tych razy było dziesięć .
Do dziś pamiętam nasze wyjazdy do Niemiec. Tak, jeździłem do Niemiec, mam tam babcię. Babcia ma w dużym pokoju wielki narożnik, który do tego obłożony jest eleganckimi jaśkami. W sensie, że poduszeczkami. Uwielbiałem leżeć na tym narożniku sprowadzając wszystkie te poduszki w moją okolicę. Uwielbiałem je tarmosić, gnieść, podrzucać – bawić się nimi. A i czasem wyjątkowo mocno chciało mi się rzucić taką poduszką np. w moją siostrę. Świetna zabawa.
Tak, z kanapami i narożnikami mam bardzo dobre wspomnienia.
I z wielką niecierpliwością wyczekiwałem momentu, w którym odłożymy trochę pieniędzy i będziemy mogli pozwolić sobie na zakup nowego narożnika do naszego mieszkania. Nie tak dawno udało nam się przeprowadzić, do mieszkania sprowadziliśmy nasze stare meble, ale cały czas mieliśmy świadomość, że w dużym pokoju pasowałoby zainstalować narożnik. No i w końcu się udało.
Odłożyliśmy jakąś kasę, dorzuciliśmy do niej to, co po przeprowadzce w ramach pomocy podarowali nam dziadkowie, no i wyszedł z tego całkiem fajny narożnik, który zamówiliśmy jakieś 3 tygodnie temu.
Muszę się tu pożalić, bo zamówiliśmy go z wniesieniem, ale oczywiście dostawcy poszli na łatwiznę, wnieśli narożnik jedynie na piętro i zostawili go pod naszymi drzwiami twierdząc, że oni nie będą tego rozkręcać, a fabrycznie przysłane elementy do mieszkania nie wejdą. Ręce opadają.
Rozkręciłem, wniosłem i złożyłem to zatem sam. Co daje mi sporą satysfakcję i sprawia, że na narożniku tym będzie mi jeszcze bardziej wygodnie.
I jeszcze lepiej będę bawił się na nim z moim synkiem, któremu narożnik bardzo spodobał się już w sklepie. Obrazek, na którym widzę Andrzejka chodzącego na ten narożnik i siadającego w samym rogu był przymusem do jego zakupu. Tak fajnie się uśmiechał i tak fajnie klepał rączkami w siedzisko. Przypomniał mi moje dziecięce harce.
Niech i jemu się teraz dobrze harcuje. Oczywiście w ramach rozsądku.
Na koniec chcę zmotywować i siebie i Ciebie do tego, abyśmy przesadnie nie zabraniali dziecku tego, co sami kiedyś kochaliśmy i namiętnie żeśmy robili. Bo jak widać w wynikach mojej wczorajszej ankiety większość z nas uwielbiała tego typu harce, bądźmy więc dla naszych dzieci wyrozumiali. Nie wiem jak Ty, ale ja zabraniając robić dziecku coś, co w czasach dziecięcych sam robiłem bardzo chętnie czuję się jak stary zgred. Nie chcę się tak czuć.