Tytuł wpisu brzmi tak, jakbym napisał go tylko i wyłącznie z myślą o osobach myślących nad zakupem nosidełka. Nie jest to jednak prawdą. A to dlatego, że chciałem dziś podzielić się z Tobą moimi pierwszymi wrażeniami z użytkowania nosidełka, które to zdecydowaliśmy się kupić.
Zacznę od początku.
Nad zakupem nosidełka wahaliśmy się długo. Przede wszystkim dlatego, że nie byliśmy pewni czy stać nas na to, aby zainwestować w tego typu gadżet nieco ponad 400zł. No i stwierdziliśmy, że nas nie stać. Wtedy jednak przypomnieliśmy sobie o pieniądzach, które „na dziecko” po jego narodzinach dali nam rodzice i dziadkowie. Stwierdziliśmy, że nadszedł czas na to, aby z nich skorzystać i postanowiliśmy kupić drogie i porządne nosidło, pomimo lęku, że nie będzie ono miało wystarczająco dużo czasu na to, aby mocno je zużyć ;-).
Jeśli dziwi Cię, że za nosidełko zapłaciliśmy aż tyle pieniędzy, to już tłumaczę dlaczego tak to właśnie wygląda. Otóż zdrowe i bezpieczne dla dziecka nosidełko tyle mniej więcej musi kosztować. To oczywiste, że na allegro znaleźć można nosidełka, które sprzedawane są nawet za 30zł. Ja jednak pozwoliłbym sobie na noszenie w nich jedynie drewna. Dziecka bym tam nie włożył. Szkoda byłoby mi jego kości i stawów. Bo to właśnie za bezpieczeństwo stawów, kości, kręgosłupa i generalnie zdrowia dziecka trzeba tu zapłacić. Tanie nosidełka niestety nie są skonstruowane w rozsądny sposób. Dziecko siedząc w takim wisiadle, a nie nosidle, obciąża swoje krocze, a my pozwalając na to nieświadomie zwiększamy ryzyko wystąpienia u dzieciaka dysplazji stawów biodrowych. Jest pewnie jeszcze wiele innych mankamentów tanich wisiadeł, jak chociażby ugniatanie jąderek, nie zamierzam jednak więcej o nich pisać.
W każdym razie w chwili, w której byliśmy już zdecydowani na zakup nosidła zleciłem żonie wybór modelu i koloru. Mi jest to bowiem obojętne. No i wybraliśmy nosidło, które widzisz na zdjęciu poniżej.
A teraz krótko (lub nie) opowiem Ci o jego wadach i zaletach.
Zalety naszego nosidła dla dziecka
Na początku może się wydawać, że założenie nosidła jest problematyczne. To jednak tylko złudzenie. Po pierwszym założeniu, kiedy dopasujemy już do siebie wszelkie ustawienia nosidełka, wszystko idzie jak z płatka. Nosidło zakłada się szybko i jeśli robi się to z głową, to nawet przez sekundę nie trzeba się bać, że w międzyczasie zrobi się swojemu dziecku krzywdę. Czyli pierwsza zaleta: nosidło jest proste w użytkowaniu.
Wybraliśmy nosidło o „niższej ładowności”, a mimo to można nosić w nim dziecko do momentu, w którym ważyć będzie 20kg. Z doświadczenia wiem, że nawet 5 letnie dzieci ważą mniej, wygląda więc na to, że nosidło powinno służyć przez długi okres czasu. I biorąc pod uwagę solidne wykonanie mam nadzieję, że tak właśnie będzie.
Nosidło można nosić w dwóch pozycjach: na klacie i na plecach, co daje nam luksus wyboru tej opcji, która do gustu bardziej przypada naszemu dziecku. Szczerze przyznam, że ja póki co nosidełko nosiłem tylko na klacie.
W nosidle dziecku jest wygodnie. Z resztą nic dziwnego, w końcu jest ono wtulone w rodzica, przy którym czuje się najlepiej na świecie. Ale warto tu przypomnieć o tym, w jakiej pozycji dziecko „wisi”. Nie jest nigdzie uciskane, przyszczypywane, a ciężar ciała rozłożony jest równomiernie. W trakcie kilku godzin, które Andrzej dotychczas spędził w nosidle ani razu się nie skrzywił i nie płakał. A było różnie, bo mi korzystając z nosidła zdarzało się i odkurzać i odbierać zaloty pięknych pań.
No właśnie, na koniec ostatnia zaleta: nosidło wzbudza spore zainteresowanie przechodniów. Spacerując z synkiem w nosidełku nie mijałem zamyślonych i patrzących ślepo przed siebie ludzi. Mijałem uśmiechające się i patrzące z zaciekawieniem osoby, które czasem nawet zagadywały i do mnie i do Andrzejka. Coś czuję, że takie nosidełko z dzieckiem mogłoby być z powodzeniem wykorzystywane przez nałogowych podrywaczy ;-).
O czym nie powie Ci producent
No cóż. Po tych kilku dniach mogę stwierdzić, że nosidełko ma pewne minusy, których uniknąć się nie da, a o których producent na opakowaniu nie pisze :D.
Po pierwsze, nie ma opcji, żeby noszenie w nim dziecka nie odbiło się na Twoich mięśniach i kościach. Jeśli ktokolwiek Ci powie, że ergonomiczne nosidełko dla dziecka jest tak skonstruowane, że korzystając z niego nie poczujesz dodatkowego ciężaru, to rzuć w tę osobę piłką lekarską :D. Musisz to poczuć. To w końcu 5-10-15 czy ileś kilogramów więcej. I kilogramy te czuć doskonale, zwłaszcza idąc pod górkę.
Druga sprawa, która też jest oczywista, a o której się nie myśli, to fakt, że korzystając z nosidła rodzic nieźle się poci. Dziecko też. No bo wiesz, w czasie spaceru przylegają do siebie dwa ciała. Siłą rzeczy muszą zacząć się pocić, zwłaszcza jeśli jedno z ciał cały czas jest w ruchu. Jeśli więc ktoś nienawidzi się pocić, bo od potu zaczyna go na przykład bardzo swędzieć całe ciało, to nosidełko mu się nie przyda. I ja tutaj na przykład boję się noszenia Andrzejka na plecach, bo mnie na przykład przerażająco swędzą plecy, gdy tylko pojawi się na nich pot.
Trzecia rzecz, to ramiączka z nosidełka. Nie mam broń Boże do nich żadnych pretensji: są porządne, grube i mocne. Muszą być jednak także bardzo smaczne, bo Andrzejek bardzo chętnie bierze się za ich gryzienie. I tutaj przydałaby się jakaś osłona, która chroniłaby materiał. Osłonkę taką można jednak zorganizować sobie samemu, nie ma więc dramatu.
Czy warto kupić?
Tak.
Warto.
Nosidełko dla dziecka bardzo ułatwia życie. Daje możliwość jednoczesnego spacerowania z dzieckiem i z psem. Daje możliwość spokojnego wyjścia z dzieckiem na zakupy. Mało tego, daje możliwość odkurzania i sprzątania z dzieckiem na klacie, można się więc domyślić, że można robić z nim o wiele więcej rzeczy.
Owszem, jest to dość spory wydatek, ale uważam, że bardzo rozsądny. A z pewnością mądrzejszy, niż kupowanie kolejnej zabawki.
Nam dodatkowo nosidełko przyda się w sytuacjach, w których noszenie na rękach powodować będzie urazy. Jakiś czas temu pisałem o tym, że moja żona ma problem z bólami ręki. Przy nosidle takie problemy będą przeszłością. Owszem, ono też generuje jakieś tam obciążenie, ale jest ono o wiele mniejsze, niż to, z którym mierzyć trzeba się w trakcie trzymania dziecka na rękach.
Podsumowując: ja jestem bardzo zadowolony i z niecierpliwością wyczekuję kolejnych spacerów z synkiem. Bo na dzień dzisiejszy o wiele chętniej będę w ich trakcie korzystał z nosidła, niż z wózka.