Dzieci z utęsknieniem czekają na soboty wiedząc, że przed nimi dwa dni luzu bez szkoły. Młodzież z utęsknieniem czeka na sobotę wiedząc, że będzie impreza i będzie się działo. Dorosły czeka na sobotę planując już w jaki sposób będzie odpoczywał po 5 dniach ciężkiej pracy. A ja? Ja nie lubię sobót!
Jestem leniem. Oj jestem. Z pewnością nie jestem pedantem.
A sobota właśnie, przynajmniej od 9 roku życia, kojarzy mi się ze sprzątaniem. Ja nie lubię sprzątać! Lubię chaos, lubię biurko zastawione milionem rzeczy, lubię mieć spodnie na kanapie, koszulkę na krześle, a bluzę na fotelu. Jest mi z tym dobrze. Od zawsze. Najpierw walczyła z tym moja mama, a teraz żona, która to nie dość, że systematycznie karze mi po sobie sprzątać, to jeszcze w sobotę czeka aż poodkurzam i umyję podłogi. Nienawidzę tego, ale cóż – taka była umowa przedmałżeńska. Ona gotuje, ja odkurzam.
Pamiętam, że gdy byłem nastolatkiem to zawsze powtarzałem sobie w głowie, że kiedyś przyjdzie taki dzień, że się wyprowadzę, pójdę na swoje i w soboty będę leniuchował, odpoczywał i pił piwo, a nie sprzątał. Czekałem na to z wielkim utęsknieniem. I się nie doczekałem.
Bo nie zaznałem życia kawalerskiego. Z domu rodzinnego poszedłem prosto do nowego domu rodzinnego, a w zasadzie do mieszkania. I całe szczęście, bo w domu miałbym więcej sprzątania.
Morał z tej historii jest taki, że dałem dupy i nawet przez chwilę nie żyłem na własną rękę, tak jak chciałoby tego moje singielskie ja. Dlatego zalecam Ci, abyś przed Ślubem i poznaniem wybranki swojego serca stanął na własnych nogach, pomieszkał sam i zobaczył jak to jest. Czasem sam jestem ciekaw czy podobałoby mi się życie w smrodzie, brudzie i burdelu. Szczerze mówiąc mam jednak nadzieję, że teraz się już tego nie dowiem..