Dziś będę się żalił (ale uwierz, że w tekście tym jest głębszy sens).
No bo zwyczajnie nie podoba mi się to, jak wygląda dzisiejszy świat.
Kiedyś robiło się lodówki, które pracowały 40 lat, dziś robi się takie, które psują się po 3-4 latach, aby konsument wrócił i znów wydał pieniądze. I tym sposobem ja muszę wymienić lodówkę po 4 latach użytkowania, podczas gdy moi dziadkowie od 50 lat używają tej samej, sprowadzanej chyba z Rosji :D. Ale tu nie tylko o lodówki chodzi, ale o każdy sprzęt. W tym tygodniu w naszym domu zdążyła popsuć się również suszarka do włosów i wyciskarka do czosnku. Taka, którą kupiłem może 2 lata temu. Nieźle nie? Wkurza mnie to zwłaszcza, że u mojej mamy czosnek cały czas przeciska się tym samym narzędziem, którym robiło się to gdy miałem 2 lata. Mało tego, tamtą wyciskarką można łupać nawet orzechy, ta z czasów dzisiejszych nigdy by tego nie wytrzymała.
Ale to nie wszystko, jeśli chodzi o moje żale.
Bo tak w ogóle, to kiedyś ludzie mieli niewiele, a byli bardzo szczęśliwi. A teraz, kiedy mogą mieć niemal wszystko, to ciągle są niezadowoleni. A to dlatego, że chcieliby więcej, a to dlatego, że ktoś ze znajomych ma więcej. Zawsze znajdzie się jakiś powód, aby narzekać.
Bo prawdę mówiąc dzisiaj wszyscy nie mają na nic czasu, są zabiegani, zapracowani i niedostępni. A kiedyś to zawsze mieli czas, żeby spotkać się ze znajomymi, pograć na gitarze, zrobić grilla czy pójść na piwo. A teraz? Teraz tego czasu nie ma prawie nikt. A na jakiekolwiek spotkania trzeba się umawiać dwa tygodnie wcześniej, zamiast przyjść do kogoś z zaskoczenia.
Bo kiedyś to ludzie mieli 10 znajomych i z każdym spotykali się przynajmniej raz w miesiącu. Jeździli razem na wakacje, równolegle powiększali rodziny, byli zżyci. A teraz? Teraz to ma się 500 znajomych, ale na Facebooku, a widuje się z nimi mało kiedy. Z większością NIGDY.
A jeśli chodzi o dzieci, to kiedyś ciągle siedziały one na dworze i problemem było zaciągnięcie ich do domu. Teraz problemem jest ich wygonienie i odciągnięcie od komputera, telefonu czy innego dziada.
I co? Myślisz, że opisałem powyżej swoje życie i że jestem żałosny?
Częściowo tak, ale nie w całości. Na szczęście.
I chciałem życzyć i sobie i Tobie, abyś nie zmierzał w tym kierunku, w którym zmierza świat. Bo na mecie tej drogi widnieje napis KONIEC ŚWIATA.
I zadbaj też o to, aby drogą tą nie podążało Twoje dziecko.
Bo to bez sensu.
Kończę już i spieszę zmieniać świat, bo samo siedzenie i narzekanie nie ma sensu. I pamiętaj, że sensem tekstu było to, aby i Ciebie i siebie zmotywować do kreowania takiej rzeczywistości, która jest fajna i przyjemna, niekoniecznie związana z wyścigiem szczurów, ciągłym stresem, zamartwianiem się i męczeniem.