Synu, piszę do Ciebie list. Nie pierwszy i nie ostatni. Mam nadzieję, że będzie on dla Ciebie świetną pamiątką i najlepszym prezentem, jaki z okazji Dnia Dziecka można dostać. Jest to bowiem nasze wspólne wspomnienie z Twojego pierwszego Dnia Dziecka.
Długo zastanawiałem się czy jest sens, aby kupować Ci z tej okazji jakiś prezent. Prawdę powiedziawszy zamiast zabawek wolisz szukać kieliszków, które można potłuc. Ewentualnie interesuje Cię zrzucanie z kanapy poduszek, rozrywanie książeczek i otwieranie szafek, aby podrzeć to, co akurat uda Ci się z nich wyciągnąć. Taki właśnie jesteś fajny, że nie musimy inwestować w zabawki, bo i tak nie zwracasz na nie uwagi :D. W każdym razie doszedłem do wniosku, że odpuszczę sobie kupowanie prezentu, a w zamian za to dam Ci swój czas.
Po powrocie z pracy poszedłem na spacer z Twoim pierwszym pieskiem, Welwetem (ciekawe czy będziesz miał kolejne), później zjadłem obiad, pozmywałem i wziąłem Cię na spacer. W pierwszej kolejności postanowiłem pójść z Tobą na plac zabaw. Chciałem, abyś pohuśtał się w huśtawce. Zdarzało Ci się to już wcześniej i szybko Ci się nudziło, ale akurat tego dnia było inaczej. Bardzo chętnie się huśtałeś. Trwało to na tyle długo, że postanowiłem zrobić kilka zdjęć, a nawet nakręciłem filmik. Zobacz sobie jak pięknie przybijałeś piątkę. Mam nadzieję, że dziś nasze relacje są przynajmniej tak dobre, jak wtedy.
Kiedy już skończyliśmy się huśtać, to przetestowaliśmy jeszcze kilka atrakcji na osiedlowym placu zabaw. Pobujałeś się na koniku.
A także po raz pierwszy w życiu zjeżdżałeś ze zjeżdżalni. Na fotce powyżej widzisz z resztą, że sam pokazałeś mi gdzie mam Cię zanieść. Ze zjeżdżalni niestety nie mam zdjęć, bo strasznie się o Ciebie bałem i w czasie zjazdów asekurowałem Cię. Robiąc inaczej zachowałbym się nieodpowiedzialnie. No a staram się być odpowiedzialnym tatą :D. W każdym razie zjeżdżalnia bardzo Ci się spodobała i po każdym zjeździe, który miał być ostatnim, pokazywałeś na nią palcem i mówiłeś „ta”. Nie miałem serca Ci odmówić i tak sobie zjeżdżałeś X razy. Aż w końcu się znudziło.
Wtedy poszliśmy na spacer do parku. Widziałeś drzewka i krzaczki.
A także rzygacze, chyba też pierwszy raz w życiu.
Tę fontannę spotkaliśmy w Parku Ojców Kamilianów w Tarnowskich Górach. Wiesz, że było na niej Twoje imię? Widać je na zdjęciu powyżej, sam z resztą chyba próbujesz na nie zerknąć.
Aha, w pewnym momencie zorientowałem się, że wyrosły Ci rogi :P.
W parku zauważyłem, że robisz się śpiący i po kilku minutach zasnąłeś. A wtedy udałem się już w kierunku naszego mieszkania, które w ciągu 2 tygodni będziemy opuszczać. Po drodze spotkaliśmy mamę, która towarzyszyła nam przez resztę spaceru. W międzyczasie rozmawialiśmy telefonicznie z babcią Danutą i dziadkiem Andrzejem – kazali Cię ukochać.
Kiedy się obudziłeś, to poszliśmy do mieszkania. Kilka chwil wcześniej rozmawialiśmy z Twoją babcią Aleksandrą, która miała nas odwiedzić. Wpadła, a chwilę po niej wpadli do nas wujek Leszek z ciocią Kasią. Siedzieliśmy sobie i rozmawialiśmy. Jak to zwykle – najchętniej chciałeś być przy tatusiu. A że nie chciałem ciągle trzymać Cię na rękach, to w pewnym momencie postawiłem Cię przy kanapie. Stałeś sobie i wyciągałeś do mnie rączkę. Wtedy wpadłem na pomysł, aby Cię sprowokować. Odsunąłem się o dwa kroki i wyciągnąłem do Ciebie rękę tak, abyś mógł ją dotknąć. Gdy skierowałeś do niej swoją rączkę, to odsunąłem ją prowokując Cię do wykonania kroku w moim kierunku.
I właśnie wtedy wykonałeś swoje pierwsze samodzielne kroczki! Zrobiłeś ich kilka, chyba ze cztery, może pięć! Nie przewróciłeś się. Po raz pierwszy przeszedłeś z pół metra i wpadłeś w moje ramiona. A ja się wzruszyłem.
I w ten właśnie sposób z okazji Dnia Dziecka sprawiłeś najlepszy prezent swoim rodzicom. Synku, jesteśmy z Ciebie tacy dumni. Brawo!
Pamiętaj, że mocno Cię kochamy i mamy nadzieję, że zawsze będziesz przychodził do nas tak chętnie, jak zrobiłeś to wczoraj.
Twój tata