Ostatnio przygotowałem tu tekst, w którym pisałem o tym, że staram się nie czytać książek mojemu dziecku. Mam nadzieję, że nikt z góry mnie za to nie zhejtował i nie skreślił. W każdym razie dziś, korzystając z okazji, że mamy jeszcze zimę, chciałem powiedzieć Ci parę słów na temat pewnej książki. To jedna z najbardziej lubianych książeczek Andrzeja, dlatego właśnie jej postanowiłem poświęcić miejsce na moim blogu.
Chodzi o książkę „Zima na ulicy Czereśniowej” autorstwa Rotraut Susanne Berner, która nie jest pisarką, a projektantką grafiki. W rączki Andrzejka trafiła ona dzięki babci, która dała mu ją przy okazji Mikołajek, chyba.
Książki od zawsze kojarzą nam się z czytaniem. No powiedz, jest inaczej? Widzisz książkę i na 100% myślisz o czytaniu. Ja też tak mam, nawet pomimo tego, że mojemu dziecku staram się nie czytać, a opowiadać książki. W każdym razie coś mi się wydaje, że Pani Berner do czytania dzieciom książek musiała mieć podejście podobne do mojego. Wykorzystując swój zawód i swoje umiejętności przygotowała bowiem książkę dla dzieci, w której nie ma ani jednego słowa.
Jest za to cała masa postaci, ogrom ilustracji i ciekawych sytuacji. To jedna z najciekawszych książek dla dzieci, jakie kiedykolwiek widziałem. Wciąga i mnie, i mojego synka pomimo tego, że nie ma w niej ani jednego słowa. Powiem Ci, że ogromną zaletą tej książki jest to, że przy każdym kolejnym jej oglądaniu można dostrzec w niej coś nowego. Wierz mi, że parę razy sam byłem w szoku.
Są tutaj: sąsiedzi, zwierzęta, babcie, dziadkowie, rodzice, dzieci, siusiaki, piersi, pojazdy, lekarze, piosenkarze, artyści, żebracy, sprzedawcy, a nawet imigranci. W głowie się nie mieści, że można zmieścić tyle rzeczy w książce dla dzieci. W książce, która rozwija wyobraźnię, pamięć i uczy kojarzenia faktów. Bajka.
Ciekaw jestem czy przykuło Twoją uwagę to, że wspomniałem o piersiach i siusiakach. Bo mnie, gdy zobaczyłem je w tej książce, mocno to zszokowało. Człowiek stara się nie oglądać świerszczyków, opanowuje się w tym zakresie, bierze do ręki książeczkę dla dzieci, a tam buch. Piersi. ;-).
Śmieję się, autorka zwyczajnie chciała zadbać o to, aby dzieci widziały wszystko to, co w naszym świecie jest naturalne, chyba nie chce, aby golizna stawała się tematem tabu.
Nie będę Ci już dłużej opowiadał o tej książce. Jej potężną zaletą jest to, że dla każdego może być inna. I jeśli zastanawiasz się nad zakupem książeczki dla dziecka lub szukasz jakiegoś pomysłu na prezent, to wierz mi, że książki Rotraut Susanne Berner są opcją doskonałą. Polecam dla dzieci w każdym wieku, nawet dla maluchów, które nie zdołają jej zniszczyć i podrzeć, bo książka ma twardą oprawę.
Nie musisz kupować „Zimy na ulicy Czereśniowej„, takich książeczek o ulicy Czereśniowej jest więcej. Pewnie się domyślasz, że na ulicy Czereśniowej bywa nie tylko zima, ale też lato, wiosna, jesień, a nawet noc.