Muszę dziś napisać post, który być może miał się pojawić tutaj dużo później, ale sytuacja i niefortunny komentarz na blogu bakusiowym zmusza mnie do działań wcześniejszych. Chcę krótko i szczerze powiedzieć Wam dlaczego będę robił wszystko co w mojej mocy, aby moje dziecko nawet w skrajnych przypadkach nie musiało spędzać czasu przed tabletem czy telefonem komórkowym grając w nawet najbezpieczniejsze gry.
Chodzi w tym wszystkim o rozum, o mózg. Nie ja, a mądrzejsi ode mnie stwierdzili, że w pierwszych latach życia mózg dzieciaczka dopiero się rozwija, kształtuje. Ja na biologii nie uważałem, a poza tym i tak uczyli tam o amebach, więc tematu nie ogrniam. Ale im wierzę, wydaje się to logiczne. Sęk w tym, że wszelkie bodźce, które dziecku dostarczane są przez gry, aplikacje, bajki czy inne tego typu media są dla dziecka po prostu szkodliwe. Mózg małego bobasa nie ogarnia do końca rzeczywistości, a z urządzeń elektronicznych dociera do niego za dużo bodźców.
Wierzę, że Malwina doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Wiem jednak, że cała masa osób tego nie ogarnia i wręcza swoim dzieciom urządzenia, które mordują ich szare komórki i wywołują różne choroby typu ADHD. Marzę o tym, aby takich ludzi było coraz mniej, pomimo tego, że będzie o to coraz trudniej. Taka obecna rzeczywistość.
Na koniec chcę dodać, że nie uważam, aby dziecko pozbawione w pierwszych latach życia dostępu do tableta, komputera czy telefonu miało być zacofane. Uważam, że gdy dostanie ono dostęp do tych urządzeń w odpowiednim czasie, to ich funkcjonalność i możliwości zrozumie w krótkim czasie i w większym stopniu, niż dzieciak, któremu telefon dawało się gdy miał 12 miesięcy, aby grzecznie siedział i się czymś zajął.
Także Malwino. Nie robię szumu. Nie obrażam Cię, a po prostu jestem uczulony na nadmiar elektroniki, z której ludzie nie potrafią korzystać i nie byłem w stanie tego przemilczeć nawet pomimo tego, że prosiłaś o to w swoim tekście. Jeśli uraziłem, to przepraszam. I pozdrawiam z tego oto miejsca.