Ależ ja mam teraz mało czasu na to, aby wrzucić coś na Facebooka czy na bloga, po prostu masakra. Ale tak to już chyba jest, gdy na świecie pojawia się dziecko. Czy to pierwsze, czy drugie, czy trzecie. Bo tego czasu za każdym razem ubywa.
Nie da się przecież ukryć, że nie mając dzieci czasu na rozrywkę i przyjemności jest dość sporo. Po urodzeniu pierwszego dziecka czasu tego ubywa. Po urodzeniu drugiego też. Na całe szczęście czas jest z gumy i można go naciągać, dzięki czemu mając nawet 4 dzieci zawsze znajdzie się tę sekundę dla siebie. Jedni zjedzą wtedy czekoladę, inni wybiją piwo, a ja piszę tekst na bloga ;-).
Chciałem dziś krótko zaraportować Ci jak tam radzimy sobie z drugim dzieckiem. I na początek mam dobrą wiadomość: żyjemy, dzieci mają się dobrze, pies też, więc nie jest najgorzej.
Kasia radzi sobie doskonale. Ja byłem przerażony tym, że żona zostanie w domu sama na 10 godzin musząc radzić sobie z dwójką maluchów. Jednym, który ciągle je, ulewa i robi kupę, czasem drzemiąc i płacząc. I drugim, który ma masę energii, która w momencie niewykorzystania zmienia się w złośliwość.
Ale Kasia dobrze to ogarnia. Wiadomo, są momenty, w których nie wie, którym dzieckiem się zająć, bo oboje potrzebują uwagi, ale jakoś to równoważy. Dzieci są zadbane, nakarmione, Andrzejek ma okazję się pobawić czy posłuchać czytania książek (najczęściej w czasie karmienia Ani). Do tego cały czas żonie jakimś cudem w okolicach południa udaje się uśpić i Anię, i Andrzejka, dzięki czemu ma czas na to, aby napić się kawy, usiąść, o ile oczywiście wcześniej zajmie się domem.
Wspaniałą mam tą żonę, bo przy tym wszystkim ona jeszcze gotuje obiady. Ja bym tego nie ogarnął i z pewnością nie radziłbym sobie tak dobrze.
Dobra, skoro już poruszyłem temat, to powiem Ci jak teraz, po powrocie do pracy, wygląda mój dzień jako ojca dwójki dzieci. Chcę zaznaczyć, że robię wszystko, co w mojej mocy, aby ulżyć i pomóc Kasi. Wracam, wychodzę na spacer z psem i z Andrzejkiem (o ile sytuacja jest normalna, jeśli mamy kryzys to zajmuję się wcześniej Anią i Andrzejkiem, aby Kasia mogła odetchnąć). Po spacerze zjadam obiad, byle szybciej.
Później, jeśli Ania nie śpi, to staram się znaleźć dla niej przynajmniej 15 minut, aby ją ponosić, pogadać do niej i generalnie uzmysłowić jej, że jest ktoś taki jak tata. Następnie poświęcam czas synkowi, teraz mamy ładną pogodę, więc wychodzę z nim na dwór: czy to na plac zabaw, na piaskownicę czy jeszcze gdzie indziej – pokopać piłkę.
Wracam przed 19, aby wykąpać Anię, zrobić i dać kolację Andrzejkowi, wykąpać Andrzejka i położyć go spać.
Ania nam się jeszcze nie uregulowała, więc nie kładzie się razem z Andrzejkiem. Potrafi czuwać nawet do 22-23, więc do tego czasu przejmuję ją od Kasi, tulę, zabawiam, przewijam, leżę obok niej. W przerwach pomiędzy karmieniem.
Z dwójką dzieci jakoś sobie radzimy. Wiem nawet, że Kasia poradziłaby sobie w pojedynkę. Ja z kolei nie dałbym rady, nie jestem tak dobry jak ona.
Kocham Cię Kasiu i dziękuję za to, że jesteś i ogarniasz tę naszą familię.