Może zacznę od tego, że w najbliższej przyszłości będziesz miał okazję do tego, aby przeczytać na blogu tekst, który przygotuje moja żona. O ile rzecz jasna się nie rozmyśli i znajdzie na to czas. W każdym razie ostatnio zaproponowała, że fajnie byłoby napisać na blogu o sposobach na zbicie gorączki u małego dziecka. A wszystko przez to, że gorączkę tę sami zbijamy już od niedzielnej nocy.
Aż trudno mi uwierzyć, że bez jakiejkolwiek gorączki Andrzejkowi udało się przetrwać ponad 13 miesięcy. Chłopak od urodzenia nie miał takich problemów, przez co i my nie musieliśmy uczyć się tego, jak sobie z nimi poradzić. Tak długie „oczekiwanie” na gorączkę to świetna sprawa, ma jednak swoje minusy – rodzice są niedoświadczeni i w momencie, gdy gorączka nadchodzi, to mocno się stresują. Przynajmniej tak było u nas.
W niedzielę, przed snem, Kasia poczuła, że Andrzejek jest rozgrzany. Zmierzyła mu temperaturę, a termometr pokazał nieco ponad 38 stopni. Ja w tym miejscu dałem ciała, bo w czasie kąpieli czułem, że dziecko jest cieplejsze, niż zwykle, a nie zrobiłem z tym dosłownie niczego. Słaba czujność, muszę się w tym temacie poprawić. Na swoje usprawiedliwienie dodam tylko, że Andrzej zachowywał się całkiem normalnie i nie podejrzewałem, że coś może być nie tak. Najwidoczniej był to dopiero początek, bo efekty uboczne pojawiły się dopiero w nocy… no i dnia następnego.
W nocy z niedzieli na poniedziałek temperatura mojemu synkowi skakała dość mocno, dobijało nawet do 40 stopni. Byłem mocno zestresowany i już zaczynałem trąbić mej żonie, że trzeba jechać do lekarza. Ona natomiast spokojnie powtarzała, że do lekarza można jechać po 3 dniach, a póki co sami będziemy walczyć z gorączką. Dodatkowo Kasia zapewniała mnie, że synek gorączkuje z powodu wychodzących zębów, bo górne dziąsła miał masakryczne opuchnięte. Pojawiły się na nich nawet małe krwiaki.
W poniedziałek Andrzejek był słabiutki. Było widać po jego twarzy, oczach, sposobie zachowania, że gorączka mocno mu doskwiera. Wyglądał, jakby ciągle spał. A spał mało. Tak jak i Kasia. Jakoś przeżyliśmy ten dzień, aż nadszedł wtorek.
Ząbki dalej nie potrafiły się przebić, gorączka nie ustępowała. Synek nie miał żadnych dodatkowych objawów choroby, ale postanowiliśmy, że w środę pójdziemy do lekarza, bo temperatura ciągle rosła do ponad 39, a jedyne jej spadki spowodowane były podaniem leków. We wtorek Andrzejek też był zamulony, a wieczorem padł szybciej, niż zwykle. Co ciekawe ta noc była już lepsza.
W nocy temperatura nieco się uspokoiła. Bez podawania leków rosła już max do 38.1 stopnia, to samo było rano. No właśnie.
Rano pojawił się nam ząbek, górna czwórka. W końcu się przebiła, a drogę miała ciężką, bo dziąsełko jeszcze przez jakiś czas krwawiło.
Teraz czekamy na to, aż wyjdzie kolejna czwórka, no i na to, aż temperatura wróci do normy. Lekarza póki co nie odwiedzamy, kto wie, czy przy takiej wizycie synek nie zaraziłby się jakimś dziadostwem. Z resztą nie ma po co iść, to ewidentnie od zębów.
Wpis ten napisałem w sumie po to, aby zakończyć go informacją dla rodziców, którzy zastanawiają się czy to możliwe, że dziecko gorączkuje gdy wychodzą mu kolejne zęby, podczas gdy nie gorączkowało ono przy pierwszych ząbkach.
Tak, to możliwe. Mój synek przeżył to na własnej skórze.