W końcu zrobiło się trochę chłodniej, w końcu pojawiły się chmury, w końcu pojawił się przyjemny, lekko chłodnawy wiatr. No i w końcu udałem się na pierwszy, samodzielny i całkowicie męski spacer z moim synem. Chodziliśmy po osiedlu, zajrzeliśmy pod Kościół, aby przypomnieć Andrzejkowi, że jest dzieckiem bożym, a w międzyczasie oglądaliśmy ładne panie 😀 Więcej na zdjęciach.
Początek był trudny, bo Andrzej nieco się buntował, płakał i marudził. Jak to z resztą ma w zwyczaju.
Ale później tatuś wziął go na rączki, położył na boczku i udobruchał. A że Andrzej spał, to ja sam musiałem pokazać jak jest. Widać to na środkowym zdjęciu 😉
Po kilku minutach dumny tatuś zorientował się, że może warto byłoby przykryć pod czapeczką uszko maluszka.
Poszliśmy dalej, w kierunku Kościoła, aby Andrzej dobrze kojarzył drogę do tego miejsca. Tam pojawił się dyskretny uśmiech na jego twarzy.
Kolejnym przystankiem był mostek nad torami kolejowymi.
A za mostkiem spotkaliśmy się z gromadką sympatycznych zwierzątek.
Kilka chwil później zaczął padać deszcz. Musiałem więc założyć na wózek folię. Do teraz nie wiem czy zrobiłem to dobrze. Grunt, że do Andrzeja docierało świeże powietrze.
Uciekając przed deszczem weszliśmy do parku gęsto zarośniętego przez drzewa. To one chroniły nas przed opadami. Tam też spotkaliśmy kolejny mostek, a także zrozumieliśmy, że aparat w moim telefonie w kiepskich warunkach robi też kiepskie zdjęcia.
Gdy deszcz nieco zelżał szybkim, aczkolwiek bezpiecznym krokiem udaliśmy się do domu, gdzie spotkała nas wypoczęta i odświeżona mama :-). Andrzej pospał jeszcze przez godzinkę, a później dorwał się do piersi. Ja zaraz dorwę się do rosołu. A Tobie życzę smacznego obiadku i miłej niedzieli.