Jakoś nie mogę znaleźć sił i czasu na to, aby napisać coś więcej odnośnie naszych wrażeń z przeprowadzki do nowego mieszkania. Powiem póki co krótko, że z mieszkania jesteśmy bardzo zadowoleni, teraz czekamy tylko na to, aż uda nam się całkowicie rozpakować. A chwilę to potrwa, bo brakuje nam mebli ;-). W każdym razie dziś chciałem napisać o czymś innym, a mianowicie o wrażeniach mojego synka, który to mając ledwo roczek musiał przeżyć swoją pierwszą przeprowadzkę. Przeprowadzkę, która musiała być dla niego szokiem.
W końcu chłopak urodził się i już po kilku dniach wylądował w naszym starym mieszkaniu, w którym spędził zdecydowaną część swojego życia. Co prawda jeździliśmy z nim czasem do dziadków, gdzie zdarzało się nam nocować, przez co troszkę przyzwyczaił się do podróży i zmian, ale to nie to samo. Ja byłem niemal pewien, że ta przeprowadzka na dziecku odbije się dość mocno, zwłaszcza, że w międzyczasie przez dwa tygodnie mieszkaliśmy u moich rodziców. Chłopak pewnie nawet nie zdążył przyzwyczaić się do tamtego miejsca, a tu nagle BUM, znowu przerzuciliśmy go gdzie indziej.
W każdym razie, jeśli chodzi o kwestię wpływu przeprowadzki na nasze dziecko, to wygląda to następująco:
- w ciągu dnia w żaden sposób nie da się zauważyć, aby synkowi coś nie pasowało. Jest aktywny, bardzo ciekawy, zagląda w każdy kąt, chodzi po zakamarkach mieszkania, maca ściany, szuka wiertarek, przesuwa meble, zagląda do kartonów i dobrze się bawi. Wiadomo, miewa czasem okresy, że chce iść na rączki do któregoś z rodziców, ale z grubsza nie widzę tu większych problemów. No może poza tym, że w tym naszym chaosie i bałaganie bardzo się brudzi. Jest ok. Problemy zaczynają się w nocy…
- no bo noce są tragiczne. Andrzej w ostatnich dniach przed przeprowadzką nauczył się samodzielnego zasypiania w łóżeczku. Dwa razy zdarzyło mu się nawet przespać niemal całą noc bez żadnej większej pobudki. Teraz ma z tym ogromny problem, a zasypianie zajmuje mu nawet godzinę, o wiele więcej, niż wcześniej. W dodatku synek ma przerywany sen. Miał go zawsze, ale teraz jest inaczej. Wcześniej budził się na minutę, max dwie i zasypiał. Wystarczyło wziąć go na ręce lub pogłaskać po plecach. A teraz budzi się i wyje. Krzyczy niemożebnie i trwa to wiele minut, nawet do 1.5 godziny. Co ciekawe – stałe ma godziny tych pobudek. Pierwsza koło 23, później koło 1, koło 4 i po 5. Nie pomaga noszenie, bujanie, głaskanie, podawanie wody. Nic. Zwyczajnie musi się wykrzyczeć, a później idzie spać dalej.
Także noce są nieciekawe. Andrzejek jest nimi z pewnością zmęczony, a mimo to w ciągu dnia zachowuje się w miarę ok.
Martwi mnie jedno.
Nowe mieszkanie. Nowi sąsiedzi. Kto wie co oni myślą sobie o wrzaskach naszego synka?
Mam nadzieję, że nie zadzwonią na policję z obawy, że się nad nim znęcamy. Bo i to przeszło mi już przez głowę.
Ale wszyscy wyglądają tu na fajnych ludzi, może nie będą więc wymyślać takich głupot.
A jeśli któryś z moich sąsiadów to czyta, to gorąco go pozdrawiam. I przepraszam za tego mojego wyjca ;-).