Pamiętam Mistrzostwa Europy z roku 2016. Pamiętam je głównie dlatego, że w ich trakcie urodził się mój synek. Pamiętam nawet dzień, w którym pojechaliśmy do szpitala. To był 13 czerwca. Pamiętam, bo czekałem wtedy jak wariat na mecz Włochy – Belgia. Nie wiem czy już Ci o tym mówiłem, ale jeśli chodzi o piłkę nożną, to jestem Włochem. Mediolańczykiem w dodatku.
No właśnie, Mediolańczykiem z tej czerwono czarnej części Mediolanu. I dzisiaj, pomimo tego, że mamy dopiero wtorek, z wielką niecierpliwością czekam na nadchodzącą sobotę, kiedy to Milan zmierzyć ma się z Juventusem. To bardzo ważny mecz, który zaważyć może o losach całego sezonu mojego ukochanego klubu. I mam jakieś dziwne przeczucie, że wszystkie moje dzieci będą miały taki nawyk, aby swoimi narodzinami uniemożliwić mi obejrzenie ważnego dla mnie meczu.
W 2016 roku Włochy pokonały Belgię.
Jeśli więc i tym razem zamiast przed telewizorem siedzieć będę na porodówce, to bardzo się ucieszę.
Oczywiście pod warunkiem, że tradycja zostanie podtrzymana, a moja ukochana drużyna wygra mecz 😀 ;-).
Forza Milan!