Dobra, wiesz już, że mam problem z rwą kulszową, wiesz już, że znalazłem sposób jej leczenia. To teraz dowiesz się co to jest, jak wygląda, ile kosztuje i czy działa. Aby rzetelnie pokazać jak to na mnie zadziałało postanowiłem stworzyć ten wpis, który będę każdego dnia aktualizował. Każdego dnia do pewnego momentu, później aktualizacje będą rzadsze. Ale będą, aby inni mieli świadomość, czy zastrzyk nadtwardówkowy faktycznie leczy rwę kulszową. Wierzę, że wokół jest sporo osób, które mogą zastanawiać się nad tym sposobem leczenia. Zauważyłem też, że nigdzie nie ma tego typu relacji. Mam nadzieję, że praca, którą tutaj wykonam będzie kiedyś dla kogoś przydatna. I wierzę, że sam zastrzyk okaże się skuteczny, ale o tym przekonamy się za jakiś czas. Przejdźmy więc do rzeczy, a na początku chciałbym wyjaśnić czym właściwie są te zastrzyki nadtwardówkowe.
Co to jest zastrzyk nadtwardówkowy?
Nie znajdziesz tutaj jakiegoś naukowego wywodu. Są w internecie lepsi specjaliści, którzy dokładnie powiedzą Ci, co to jest zastrzyk nadtwardówkowy. Ja wyjaśnię Ci to prostymi, chłopskimi słowami. W ramach tego zastrzyku w podrażnione/chore okolice kręgosłupa, w których pojawiła się przepuklina lub wypuklina wstrzykiwane są leki. Są to głównie silne środki przeciwzapalne i witaminy z grupy B12. Mówię o nich, ponieważ one są tutaj najważniejsze.
Jeśli byłeś ze swoją przepukliną u neurologa lub neurochirurga, to pewnie usłyszałeś, że przepukliny nie da się zmniejszyć bez operacji chirurgicznej. Okazuje się jednak, że lekarze w Stanach Zjednoczonych myślą inaczej. I właśnie dzięki zastrzykom nadtwardówkowym są w stanie wpłynąć na zmniejszenie się tej przepukliny. Dalej będę starał się używać prostego języka, bo tylko taki rozumiem: leki podane w czasie tego zastrzyku trafiają w chore miejsce, a ich działanie ma sprawić, że zniknie tam stan zapalny. Bo właśnie przez ten stan zapalny organizm nie może zająć się walką z przepukliną, bo po prostu walczy ze stanem zapalnym. Do mnie to przemawia. Nie jeden raz rozcinałem skórę nożem, podbijałem oko, łamałem nogę czy wyrywałem zęba. Organizm zawsze potrafił poradzić sobie z chorobą czy raną. I wierzę, że z taką przepukliną też jest w stanie sobie poradzić, o ile oczywiście damy mu na to szanse. Ja dałem.
Kończąc już, ten zastrzyk nadtwardówkowy, jak już wiesz, podawany jest w chore miejsce. Czyli w okolice kręgosłupa, a dokładniej chorych kręgów. U mnie były to dwa zastrzyki: jeden w okolicach L5, drugi w okolicach L4. O tym, jak je przyjąłem napiszę za chwilę.
Ile kosztuje zastrzyk nadtwardówkowy?
Z całą pewnością każdego zainteresuje koszt zastrzyków nadtwardówkowych. Mnie to nie dziwi, gdybym miał 100% pewności, że coś mi pomoże, to nie zastanawiałbym się nad kosztem, tutaj jednak 100% nie ma, każdy przypadek jest inny i nie każdemu można pomóc. Wiedz zatem, że cena zastrzyku nadtwardówkowego to 1100zł, przynajmniej ja tyle zapłaciłem. Do tego dochodzi koszt wizyty i konsultacji, w moim przypadku 200zł. Chcę, abyś wiedział, że w cenie 1100zł otrzymuje się tyle zastrzyków, ile jest potrzebnych. Ja miałem dwa, nadal na rachunku (tak, dostałem rachunek!) była kwota 1300zł.
Dzień 0 – wizyta i podanie zastrzyku nadtwardówkowego
Dzień zero, tutaj zaczynamy naszą walkę o zdrowie i pozbycie się bólu. Jest pełno emocji, rozważań i wiary w to, że planowany zabieg pomoże nam bezoperacyjnie wyleczyć rwę kulszową. Trzeba sobie dobrze zaplanować dzień. Takie zastrzyki nie są podawane w każdym mieście w Polsce. Musimy umówić się na wizytę tak, aby dojazd nie sprawił nam problemu. Najlepiej jechać z kimś, bo po zastrzykach nadtwardówkowych można czuć się inaczej, po znieczuleniu przez jakiś czas noga jest jak z waty. Lepiej mieć wsparcie, a już na 100% lepiej unikać jazdy samochodem.
Przygotowanie do zastrzyku nadtwardówkowego
Do samego zastrzyku nie trzeba się jakoś specjalnie przygotowywać. Już w czasie umawiania się na wizytę lekarz pyta o choroby, uczulenia itd., aby wiedzieć, czy zastrzyk będzie bezpieczny. Jeśli ma się zarośnięte włosami plecy w miejscu, w którym podawany będzie zastrzyk, to trzeba je ogolić. Ja nie musiałem, mam ledwo kilka włosów na twarzy, więc na plecach tym bardziej jest luz.
Można normalnie jeść, pić, oczywiście nie alkohol. Nie ma żadnych specjalnych przygotowań. Najważniejsze to się dobrze nastawić, aby mózg pomógł ciału w leczeniu.
Wizyta i sam zabieg
Przed zabiegiem mamy wywiad, rozmowę z lekarzem. Radzę przygotować sobie listę pytań, które chce mu się zadać, bo w gabinecie z emocji można o części rzeczy zapomnieć. I pytaj o wszystko, mi ta wizyta dostarczyła masy wiedzy odnośnie tego jak żyć z tym schorzeniem, jak sobie nie szkodzić, jak pomagać, czego unikać. To ważne.
Sam zastrzyk według zapowiedzi miał być bezbolesny. U mnie jednak było inaczej, zdarza się czasem, że wkładając igłę podrażnić można nerwy, wtedy do całej nogi idzie prąd, wtedy natychmiast trzeba powiadomić o tym lekarza. U mnie właśnie tak było. Lekarz musiał troszkę pokombinować, aby wprowadzić igłę w odpowiednie miejsce nie ryzykując jednocześnie, że stanie mi się coś złego. Udało się, troszkę się spociłem, ale to może nie tylko z samego bólu, co z emocji. Bo emocje są przy zastrzyku nadtwardówkowym dość spore, w końcu bardzo Ci zależy, aby się udało.
Samo podanie kontrastu i leku było dla mnie bezbolesne. Lekarz najpierw podaje kontrast, aby sprawdzić czy lek się dobrze rozprowadzi, kiedy widzi, że jest ok, to podaje lekarstwo. Później na zdjęciach widzimy, jak to wygląda, jak wbita była igła, jak rozprowadził się lek. Wszystko jest jasne, o wszystkim jesteśmy informowani. Nie bałem się ani przez chwilę. Podejrzewam, że ten początkowy ból sprawił, że samego podawania leków zwyczajnie nie czułem. Jeśli chodzi o ślady po zastrzykać, to są to zwykłe ukłucia, nie musisz się martwić, że w kręgosłup będzie Ci wbita jakaś strasznie gruba igła.
Podsumowując, w gabinecie mamy do czynienia z nowoczesnym sprzętem, wszystko jest pod najlepszą kontrolą.
Skutki uboczne zastrzyków nadtwardówkowych
Po podaniu zastrzyku nadtwardówkowego mogą ponoć pojawić się różne dziwne objawy. Podniesione ciśnienie, zaczerwienienie twarzy, omdlenia. I te rzadsze, jak uszkodzenie nerwu, infekcja czy krawienia. U mnie nie było żadnych objawów, czułem się komfortowo, nie miałem z niczym problemów. Ja zwyczajnie wyszedłem z gabinetu z przeświadczeniem, że będę zdrowy, nie brałem pod uwagę, że coś może być nie tak.
Po powrocie do domu należy odpoczywać. Najlepiej zapewnić sobie kila dni bez nadmiernych wysiłków. Efekty mają być ponoć widoczne po 5 dniach. Same leki działają w organizmie przez dni 14.
Dzień 1 – pierwsze wrażenia po zastrzyku
Pierwszy dzień po zabiegu wiązał się u mnie z dużymi oczekiwaniami. Niby pamiętałem, że efekt ma się pojawić po 4-5 dniach, ale i tak zaraz po przebudzeniu byłem ciekaw tego, czy są jakieś zmiany. No i były. Pomimo tego, że lekarz zapowiadał, że w pierwszym dniu powinien pojawić się taki sam, a nawet większy ból, niż przed zabiegiem.
Tymczasem łydka bolała mnie zdecydowanie mniej, mogłem swobodnie wstać z łóżka i się przejść. Czułem, że jest lepiej. W ciągu dnia wszystko to się potwierdzało: kiedy kichałem, to czułem lekki ból, ale zdecydowanie lżejszy, niż jeszcze dzień wcześniej. Podobnie było przy tak prozaicznych sytuacjach, jak wstawanie z krzesła, załatwianie się na kibelku czy wsiadanie do samochodu. W sumie przy wsiadaniu do auta nie czułem żadnego bólu, co było dla mnie nie do pomyślenia. Byłem mega zadowolony. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak może cieszyć Cię fakt, że w czasie kichania nie przekręcasz się z bólu ;-).
No ale przyszedł wieczór, a wieczorem wrócił do mnie stary, rwący ból w łydce i w ścięgnach pod kolanem. W ciągu dnia starałem się odpoczywać, ale popełniłem trzy grzechy: wszedłem pieszo na trzecie piętro, 3 czy 4 razy podniosłem na chwilę Anię no i kąpałem dwójkę dzieci. Nie wiem czy w czasie tych czynności zbyt mocno się nie obciążyłem. A może po prostu jakiś środek przeciwbólowy przestał działać? Nie wiem. Zobaczymy w dniach kolejnych. W każdym razie nie ma co załamywać rąk, to dopiero jeden dzień po zabiegu, efekty mają dopiero nadejść.
I na koniec powiem jeszcze jedno. Jak te okropne bóle do mnie wróciły, jakieś 3 tygodnie temu, to ja postanowiłem z nimi walczyć rozciąganiem i basenem. Nie wiem czy tym sobie ich jeszcze bardziej nie podrażniłem. Jeśli tak, to u mnie powrót do normy, pozbycie się zakwasów czy przemęczenia mięśni może potrwać trochę dłużej. Będę raportował.
Aha, no i chcę jeszcze potwierdzić, że u mnie nie było żadnych skutków ubocznych zastrzyków nadtwardówkowych.
Dzień 2 – powrót do bólu
Końcówka wczorajszego dnia nie była przypadkowa. Ból powrócił i towarzyszył mi przez cały kolejny dzień. Najbardziej w tym czasie rwała mnie łydka. Przy wstawaniu, przy zmianie pozycji, przy kichaniu, zakładaniu butów itd. Dodatkowe bóle pojawiały się przy napięciu mięśni czy to w czasie siedzenia na kibelku, czy w czasie innych codziennych wysiłków, jak chociażby nachylenie się nad umywalką.
Powrót bólu był dla mnie smutny, wierzyłem bowiem, że lekarstwo podane w zastrzyku nadtwardówkowym zaczęło działać na mnie tak wspaniale, że będzie już tylko lepiej. Zaniepokojony zadzwoniłem nawet do lekarza, który wszystko mi wyjaśnił. Okazuje się, że pierwszego dnia nie czułem jeszcze bólu z uwagi na to, że zwyczajnie działało na mnie jeszcze znieczulenie, które podano mi dzień wcześniej. Lekarz zasugerował, że u niektórych znieczulenie to potrafi działać tak długo, jak widać należę do tej właśnie grupy osób.
W każdym razie lekarz kolejny raz powtórzył mi, że lekarstwo zaczyna działać po 4-5 dniach i mam cierpliwie czekać, wtedy ten obrzęk powinien się zmniejszać, a i ból powinien być mniej dokuczliwy.
Podsumowując: dzień drugi to powrót bólu, dość intensywnego, bo znowu ledwo chodziłem. Ale to normalne, nie ma się co zniechęcać. Trzeba być dobrej myśli.
Dzień 3
Nie będę nikogo trzymał w napięciu, ból ciągle jest. Głównie utrzymuje się w łydce i ciągnie przeokropnie. Kuleję zwłaszcza po tym, jak siedzę. Jak chodzę czy stoję, to tego bólu nie ma. Widocznie mam jakiś ucisk, który pojawia się w czasie siedzenia. Co ciekawe, podobnie jest też w przypadku, gdy leżę na plecach i próbuję pracować, mają podniesioną w górę górną część tułowia.
Póki co poprawy więc nie widzę, ale cały czas pozostaję spokojny. Wiadomo, że chciałoby się czuć lepiej już teraz, ale nie wszystko można mieć od razu. Jestem nastawiony, że u mnie efekt może pojawić się trochę później, wydaje mi się bowiem, że i nogę, i kręgosłup miałem bowiem mocno obciążone.
Dzień 4
Dalej boli. Niestety. Jeszcze raz chciałem się dziś upewnić i czytałem informacje o zabiegu, potwierdziłem, że poprawa miała nadejść właśnie 4 dnia. U mnie jeszcze nie nadeszła. Ludzie już zaczynają kręcić głowami, ja jednak wierzę, że u mnie efekt będzie opóźniony. Wiary dodaje mi to, że wieczorem miałem wrażenie, że ból łydki się zmniejsza. Przekonamy się, jak będzie dnia kolejnego.
Dzień 5
Dzień piąty to mój powrót do pracy, po tych kilku dniach odpoczynku. Było miło, bo zauważyłem, że koleżankom i kolegom zależy na tym, abym uporał się ze swoim problemem. Było mi przykro, kiedy musiałem im mówić, że ból mi nie przechodzi. No bo nie przeszkodzi, czyli krótko mówiąc wciąż jest bez zmian. W tej chwili w mojej głowie cały czas jest wiara w to, że te zastrzyki mi pomogą, sądzę, jedynie, że będzie to troszkę później, z uwagi na to, że po prostu zbyt mocno obciążyłem się przed zabiegiem i teraz potrzebuję nieco więcej czasu.
Dzień 6
Nie będę ściemniał, poczułem niepokój związany z tym, że zastrzyk nadtwardówkowy w moim przypadku nie będzie skuteczny. Dzwoniłem tego dnia do lekarza, aby przedstawić bieżącą sytuację i dopytać o to, czy mogę jeszcze liczyć na to, że nastąpi poprawa. Liczyć ponoć mogę, bo tak jak mówiono na początku – leki działają 2 tygodnie i w ciągu tego czasu może nastąpić poprawa. Z drugiej strony uzyskałem informację, że jeśli ból nie minie, to pomóc może drugi zastrzyk.
Dodatkowo lekarz po uzyskaniu informacji odnośnie tego, że ból pojawia się przy siedzeniu, a mija w czasie chodzenia, poradził mi, abym sobie delikatnie poćwiczył. Mowa o ćwiczenia Mckenziego i tak zwanym przeproście kręgosłupa. Ćwiczę więc i mam nadzieję na poprawę.
Dni 7-11
Nie pisałem dzień po dniu, bo nie miałem do powiedzenia nic dobrego. Niestety, ale u mnie zastrzyk nadtwardówkowy nie zadziałał. Konsultowałem się z lekarzem i była propozycja, aby go ponowić, bowiem zdarzają się przypadki, w których drugi zastrzyk pomoże, nawet umówiłem się na termin, ale niestety musiałem zrezygnować. Każdego dnia czuję się troszkę gorzej, boję się, że taka podróż do Warszawy i do domu pogorszy mój stan i będę tego żałował. Gdyby te zastrzyki pan doktor dawał na miejscu, to z pewnością bym spróbował, bo pomimo niepowodzenia ja w tę metodę wierzę, ona do mnie przemawia i jestem pewien, że jest wiele osób, który może pomóc. To niczyja wina, że nie było tak akurat w moim przypadku.
Podsumowanie
W moim przypadku zastrzyk nie pomógł. Nie odczułem właściwie żadnego efektu poza tym, że przez pierwszy dzień trzymało mnie znieczulenie. Później wszystko wróciło do normy. Sam zabieg nie jest zły, ale trzeba liczyć się z tym, że będą emocje. Plusem jest to, że nie miałem żadnych efektów ubocznych, bólu głowy czy skoków ciśnienia. Kontakt z lekarzem jest bardzo dobry, odpowiada na każde pytanie, nawet po zabiegu, cały czas oferując wsparcie i pomoc.
Wierzę w tę metodę pomimo tego, że mi nie pomogła. Mam nadzieję, że pomoże innym, którzy zdołają dzięki temu uciec spod skalpela. Ja się jeszcze pod nim nie kładę, spróbuję innych sposobów. Na każdego działa co innego, muszę znaleźć coś dla siebie.
Aktualizacja po operacji
A jednak okazało się, że w moim przypadku nie ma innej opcji, niż operacja kręgosłupa. Wkrótce minie rok, odkąd ją przeżyłem. Obecnie żyję niemal normalnie, pracuję, bawię się z dziećmi, zdarza mi się truchtać, podskakiwać, a nawet zjeżdżać na zjeżdżalni. Wiadomo, kręgosłup czy noga czasem zabolą, ale da się normalnie żyć, to najważniejsze. I powiem Ci jedno, jeśli chodzisz do neurochirurga, któremu ufasz i który jest dobrym specjalistą, to ufaj mu. Jeśli on Ci mówi, widząc wyniki Twojego rezonansu, że żaden cud nie jest w stanie Ci pomóc, to nie wydawaj pieniędzy na zastrzyki nadtwardówkowe, masaże czy inne wynalazki. Nie ma się co łudzić, szkoda zdrowia, czasu i pieniędzy. Trzeba mieć zaufanie do swoich lekarzy, o ile oczywiście ma się 100% pewność, że trafiło się do dobrego specjalisty.
Pamiętaj: mamę oszukasz, tatę oszukasz, ale przepukliny kręgosłupa nie oszukasz. Jeśli stan jest poważny i doszło do zmian, które stale się pogarszają, to żaden zastrzyk nadtwardówkowy Ci nie pomoże.