W ostatnich dniach w związku z opublikowaniem przez NIK raportu o stanie opieku okołoporodowej w Polsce na blogach parentingowych zrobił się mały szum. Zaczęło się od wypowiedzi Agaty z Hafija.pl, później o temacie tym pisała jeszcze Ania z boskamatka.pl, a kto wie czy swojego czasu nie poświęciło na to więcej dziewczyn. Napiszę więc i ja. Uważam bowiem, że facet w temacie tym też może się wypowiedzieć. Zwłaszcza ten, który w porodzie brał udział. I zwłaszcza wtedy, gdy NIK publikuje swój raport w czasie wizyty Papieża, aby przypadkiem nikt o nim nie usłyszał.
Samego raportu nie będę analizował, zrobili to inni autorzy prowadzący blog parentingowy i zrobić możecie to sami. Jednym zdaniem: stan opieki okołoporodowej w Polsce wygląda chujowo.
Na początek może wspomnę narodziny mojego syna, po których napisałem, że facet obowiązkowo powinien towarzyszyć żonie przy porodzie. Wtedy nie chciałem o tym pisać, ale powinien on przy niej być między innymi po to, aby kontrolować czy szpitalna obsługa nie leci w kulki, czy nie szkodzi żonie i czy jest nią zainteresowana. Powiem tyle, ja w czasie narodzin Andrzejka słyszałem dyskusje i uwagi położnych, gdzie jedna do drugiej potrafiła powiedzieć „co Ty robisz, urwiesz główkę„, później padły słowa „jak Ty to nacięłaś” i odpowiedź „co to za różnica w dzisiejszych czasach„.
Ręce opadają. A najgrosze jest to, że człowiek nie może wziąć młotka i pizdnąć takiej w łeb. Bo jeszcze babsko zemdleje albo się obrazi i zrobi na złość szkodząc dziecku. Z pewnością nie powstrzymywałyby mnie tu względy humanitarne. Długo zastanawiałem się nad tym czy nie zrobić tego kilka dni później, po godzinach jej pracy. I czy nie zbluzgać na jakimś portalu lekarza. Ale się nie da, bo portale typy znanylekarz.pl blokują komentarze, w których pacjenci wypowiadają się szczerze i wylewnie.
Myślę, że wszyscy musimy zdać sobie sprawę z faktu, że mieszkamy w kraju niepełnosprawnym. Pracując tu jesteśmy oszukiwani przez pracodawców i karani przez kraj. Chorując trafiamy do lekarzy idiotów, którzy robią wszystko, żeby tylko pozbyć się pacjenta, który idąc później do lekarza prywatnie dowiaduje się, że ten w szpitalu nie zauważył, że pacjent ma raka.
Idąc do urzędu trafiamy na biurwę, której postawienie pieczątki zajmuje 5 minut.
Wybierając posłów przeprowadzamy selekcję wśród złodziei, bandytów i kretynów, którzy tylko chcą się nachapać.
Rodząc trafiamy na porodówki, gdzie siedzą położne, którym ręce nie palą się do roboty, a towarzyszą im lekarze, którzy na pacjentce najchętniej położyliby się i wypchnęli dziecko siłą zlecając przy tym nacięcia o długości pół metra.
Rodząc się trafiamy na sale, w której faszerują nas mlekiem modyfikowanym, żebyśmy tylko nie krzyczeli i mieli zatkane usta.
Oczywiście, w każdym z tych przypadków trafić można na wyjątek. To jasne, że są placówki, w których rodzi się po ludzku. Szkoda tylko, że są wyjątkami. Szkoda tylko, że trzeba szukać ich jak igły w stogu siana. Szkoda, że nie można iść do najbliższego szpitala by urodzić tam dzieciako z przyjemnością. I z łatwością.
Szkoda, że w porażającej większości przypadków o porodzie przez jakiś czas zwyczajnie nie chce się rozmawiać i czeka się tylko na to, aż szok i przerażenie przeminą, by później miło wspominać go tylko z uwagi na jego efekt. Efekt, którym jest nasza pociecha. Narodzona nie po ludzku.
Jak to zmienić?
Miało być o porodach, a ja znowu odnoszę się do całego kraju. Ale niestety prawda jest taka, że każdy sektor naszego pięknego państwa jest pierdolnięty. I lekarze, i politycy, i inni urzędnicy są przyzwyczajeni do dziadostwa. Są przesiąknięci złymi nawykami. Nie zmieni tego żadna ustawa, żadna akcja, żaden bunt społeczny. Najgorsze jest to, że młodzi ludzie wpadający w te kręgi uczą się dziadostwa od starszyzny.
Ale to dziadostwo w kraju dziadów można zmienić. Wystarczy tępić idiotów, a jak trzeba to ich likwidować. Zacząłbym od przeczytania książki Zabijajcie polityków. Tam ładnie opisano metodę, która może sprawić, że wszyscy ci ludzie zaczną się bać. Zaczną się bać i zaczną rzetelnie wykonywać swoje obowiązki. A wtedy będzie nam lepiej.
Bo gdy zniszczy się dziadostwo, to dziadostwem nie przesiąkną młodzi i nowi pracownicy. A wtedy będziemy mieć inną kulturę pracy. I wszyscy będziemy zadowoleni.
Pytanie tylko czy łatwiej to zmienić, czy też łatwiej wyprowadzić się do Norwegii. Obawiam się, że ta druga opcja jest i prostsza i lepsza. Bo w Polsce brakuje ludzi z jajami, brakuje u góry kogoś, kto złapałby ich wszystkich za szyję i zrobił porządek. Brakuje kogoś, kto w konsekwencji takiego raportu wypierdzieliłby na pysk winnych i zaczął coś zmieniać. Brakuje konsekwencji.
Krótko mówiąc tym na górze jest dobrze tak jak jest. Sam wiesz dlaczego.