O braku cierpliwości, który pojawia się u mnie dość często, chciałem napisać już jakiś czas temu, ale zawsze wyskakiwało coś innego. Piszę więc o tym dziś korzystając z okazji, że Andrzej jest jeszcze niemowlakiem, bo wkrótce być nim przestanie. A wtedy nie będę mógł pisać o braku cierpliwości do niemowlaka, a o braku cierpliwości do starego konia, który nie dość, że ma już rok, to w dodatku potrafi samodzielnie stać ;-)!
Tak, czasem brakuje mi cierpliwości do niemowlaka!
Mam nadzieję, że nie zostanę uznany za wyrodnego ojca, który nie tylko potrafi stracić cierpliwość do malutkiego niemowlaka, ale też otwarcie się tym przechwala. Jeśli jednak ktoś za takiego wyrodnego ojca mnie uzna, to trudno – jakoś przeżyję, tym bardziej, że wiem, że cała masa rodziców traci czasem cierpliwość do swojego dziecka. Sądzę, że dobrze, aby wiedzieli oni, że zdarza się to nie tylko im. A sam mam nadzieję, że rodzice ci, na dole tego artykułu dodadzą komentarz z jakimiś ciekawymi sposobami na to, jak radzić sobie z tym brakiem cierpliwości. Przyda się to nie tylko mi, ale też innym czytelnikom. Jak nie w okresie niemowlęcym, to wtedy, gdy dziecko będzie już starsze. Bo nie oszukujmy się, ale prawdziwa utrata nerwów to pojawi się pewnie dopiero wtedy ;-).
Kiedy najczęściej tracę cierpliwość do dziecka?
Zacznę może od wymienienia trzech sytuacji, w których potrafię stracić cierpliwość do mojego dziecka.
1. Wieczne niezadowolenie.
2. Sprawdzanie mnie.
3. Spanie na ramieniu. TYLKO.
Wiem, że każdy traci cierpliwość przy czymś innym. Ja wybrałem właśnie te trzy sytuacje. Pierwsza to taka, kiedy dziecku jest źle ZAWSZE. Najpierw chce na rączki, po czym po 3 sekundach zaczyna stękać. Później chce na ziemię. Tu zaczyna stękać jeszcze przed odłożeniem. Następnie chce na kanapę, aby bawić się poduszkami. Ale stękanie jest i tam, więc chce wrócić na rączki. Na których stęka. I u nas tak to się dzieje bez wyraźnej przyczyny. Dziecko jest przewinięte, najedzone, wyspane, zdrowe. Było tak nawet wtedy, gdy Andrzej nie ząbkował. Po prostu, efekt kiepskiego humoru.
Druga sytuacja pojawiła się nie tak dawno. Otóż dziecko zaczęło już rozumieć co to znaczy nie wolno i zaczęło sprawdzać, czy nie pozwalając mu na coś mówię serio. Przykład: synek zaczyna wyrywać listwę przypodłogową. Mówię nie wolno, on na mnie patrzy, zaczyna się uśmiechać, kręci przecząco głową, po czym ze zdwojoną siłą zaczyna wyrywać listwę. No można się wkurzyć.
To samo jest wtedy, gdy mówię mu, że nie wolno wykręcać mi sutów, wyrywać włosów z łydek czy zaglądać do szafki. Serio, w takich sytuacjach przejawia się u mnie wyraźny brak cierpliwości do niemowlaka, który na zbyt wiele sobie pozwala.
Teraz trzecia sprawa po jakimś czasie też potrafi wyczerpać moją cierpliwość. Andrzejek budzi się w nocy i w łóżeczku spać nie chce. Gdy biorę go na ręce, to po chwili usypia. Czasem zaczyna nawet chrapać. No to myślę, że trzeba dać go do łóżka. No to odkładam. Cieszę się, że nadal śpi, a i ja sam mogę wrócić do łóżka. Odwracam się od niego i odchodzę na jeden krok. A tu dupa, wrzask, płacz, dziecko stoi na baczność, wyciąga rączki. No to wracam, biorę go na ręce, kładę jego głowę na moim ramieniu i po 10 sekundach cieszę się, że dziecko śpi. No i znowu próbuję go odłożyć, a cała historia się powtarza. I tak kilka razy, aż w końcu wygrywam. Tracąc przy tym całą masę cierpliwości.
Powiem Ci, że specjalnie opisałem tutaj trzy różne sytuacje, w których stracić można cierpliwość do niemowlaka. Pierwsza jest typowa chyba dla każdego dziecka. Druga jest prawdziwym testem cierpliwości i tak na prawdę przygotowaniem do bycia rodzicem, który wyznacza dziecku pewne granice. Trzecia z kolei pokazuje, że ja potrafię stracić cierpliwość do dziecka nawet wtedy, kiedy ono zwyczajnie potrzebuje bliskości.
Jak radzę sobie z brakiem cierpliwości do niemowlaka?
Chciałem Ci w ten sposób pokazać, że fakt, że czasem wkurzysz się na swoje dziecko nie jest niczym dziwnym i niczym złym. To całkiem naturalne, zwłaszcza gdy rodzicem zostało się po raz pierwszy. Na koniec chciałem powiedzieć Ci, jak ja radzę sobie z brakiem cierpliwości. Metod mam kilka:
- liczę do stu (nigdy do stu nie doliczyłem)
- zamykam oczy
- głęboko oddycham
- wychodzę na chwilę z pokoju
- wychodzę na spacer z psem
Prawdziwie skuteczne jest jednak co innego. To co innego to zrozumienie. Musisz zrozumieć swoje dziecko, musisz pojąć, że niemowlak nie jest dla Ciebie złośliwy i niczego nie robi specjalnie. On po prostu uczy się życia, ma różne problemy i sprawdza o co w tym wszystkim chodzi. Musisz to zrozumieć, bo przecież te wszystkie nerwy kiedyś i tak miną.
A przecież oboje wiemy, że nawet kilka minut później Twoje dziecko zrobi coś tak słodkiego, że będziesz cały w skowronkach przepraszając swoje dziecko za to, że przed chwilą brakowało Ci cierpliwości. I dziecko Ci to wybaczy, bo jesteś dla niego całym światem. Niebem i ziemią. A przecież niebo czasem grzmi, a i ziemia się trzęsie. Więc te nerwy są całkiem normalne 😉