Gorący u nas okres. Nie tylko pakujemy się i powoli wywozimy nasze rzeczy z mieszkania, ale też mamy wizyty z synkiem u lekarza. I to właśnie te wizyty są najbardziej stresujące. No bo chyba wiadomo, że kwestia serduszka naszego dziecka ważniejsza jest od tego czy, gdzie, jak i kiedy uda nam się przeprowadzić.
Jakiś czas temu pisałem o naszej pierwsze wizycie u kardiologa, która przyniosła nam niezbyt pozytywną informację – aż strach pomyśleć, że od tego czasu minęły już 4 miesiące. Ale czas leci!
W każdym razie, przypominając, u Andrzejka lekarz stwierdził zwężenie zastawki pnia tętnicy płucnej. Po kilku miesiącach mieliśmy udać się na kolejną kontrolną wizytę, w czasie której lekarz miał sprawdzić czy to zwężenie rośnie wraz z Andrzejkiem, czy też pozostaje w stanie niezmienionym, co niestety wiązałoby się z koniecznością przeprowadzenia zabiegu.
No i nadszedł już czas tych badań, w poniedziałek byliśmy w przychodni, gdzie Andrzej został podłączony do odpowiedniego aparatu i zrobiono mu badania EKG serca. Teraz czekamy, z wielką niecierpliwością i wiarą w to, że będzie dobrze, na wizytę konsultacyjną u lekarza. On nie tylko przeanalizuje wyniki EKG, ale też popatrzy sobie na serduszko naszego synka.
Bardzo mocno życzyłbym sobie tego, aby tego całego zwężenia nie było już wcale. Ja wiem, że to pewnie bardzo mało prawdopodobne, ale mam nadzieję, że za pierwszym razem lekarz albo się pomylił, albo po prostu w międzyczasie zastawka nadrobiła zaległości i nie ma w niej żadnego zwężenia.
Nawet nie umiem sobie wyobrazić jak bardzo bylibyśmy zestresowani jakimkolwiek zabiegiem przeprowadzanym w okolicach serca naszego dziecka. Ja wiem, że pewnie nawet wśród czytelników tego bloga są osoby, których dzieci przechodziły gorsze zabiegi, ale i tak na samą myśl o tym robię się nerwowy. A podejrzewam, że moja żona przeżywałaby to z 10x bardziej, niż ja.
Nie myślmy już jednak pesymistycznie. Musi być dobrze.
Trzymajcie za to kciuki! W przyszłym tygodniu z pewnością dam znać jak poszło.