Jest! Znaleźliśmy! Było dla nas otwarte od samego początku, ale na jego zakup zdecydowaliśmy się dopiero na koniec poprzedniego tygodnia. A to dzięki jego poprzednim właścicielom, którzy postanowili nieco obniżyć jego cenę, dzięki czemu mieszkanie było w naszym zasięgu. Zasięgu finansowym.
W ciągu ostatniego miesiąca obejrzeliśmy całą masę różnych mieszkań. Trzypokojowych i czteropokojowych. Takich zlokalizowanych na parterze, takich na pierwszy piętrze i takich na drugim. Oglądaliśmy mieszkania bezpośrednio u normalnych właścicieli i przez biura nieruchomości. Ba, nawet próbowaliśmy obejrzeć mieszkanie u osoby podejrzewanej teraz przez nas o chorobę psychiczną. I pomyśleć, że mogliśmy sobie tego oszczędzić, bo de facto po miesiącu kupiliśmy to mieszkanie, które oglądaliśmy jako pierwsze. To, w którym jest kuchnia, która spodobała się mojej żonie :D.
Pamiętam jak pierwszy raz byliśmy je oglądać. Bardzo się nam spodobało, jak na stare budownictwo, to ma wielkie przestrzenie i fajny układ. Salon i pokój dziecięcy zrobiły na nas takie wrażenie, że byłem pewien, że każde kolejne mieszkanie wyda nam się małe. Niestety, ale w tamtym okresie czasu właściciele nie byli w stanie obniżyć ceny mieszkania do takiego poziomu, który dawałby nam szansę na jego zakup. Po powrocie do domu wzięliśmy zatem kartkę papieru i zaczęliśmy wymieniać plusy i minusy tego mieszkania. Ja, aby sobie je obrzydzić, zacząłem wymyślać tak wiele głupich minusów, że patrząc teraz na nie chce mi się śmiać. Wyraźnie chcieliśmy sobie wmówić, że to mieszkanie wcale nam się nie podoba.
A jednak, podobało się, bo cały czas je obserwowałem, a gdy ponownie skontaktowałem się z właścicielami, to szybko udało nam się dogadać. Bardzo mili ludzie. A my mieliśmy szczęście, że kilka dni wcześniej trafili na kogoś nieodpowiedzialnego, kto zadeklarował już chęć zakupu mieszkania, a w ostatniej chwili się rozmyślił. No, ale musiał tak zrobić, bo to mieszkanie było pisane właśnie nam!
Minus trzy, czyli zero
Dotychczas mieszkaliśmy na trzecim piętrze. Bez windy. Tragedii nie było, ale kilkukrotne dymanie po schodach: z pracy, do pracy, 3-4x z psem, z dzieckiem i do sklepu było męczące. Marzyłem o mieszkaniu na niższym poziomie. No i się doczekałem. Teraz zamieszkamy trzy poziomy niżej – na parterze. Na piętrze numer zero, które jest moim ulubionym. Bo to na parterze mieszkałem przez większą część mojego dzieciństwa i bardzo mi się to podobało. Miałem blisko na boisko ;-).
Duży pokój dziecięcy
Wielkim atutem naszego przyszłego mieszkania jest duży pokój dziecięcy. On ma 18 metrów kwadratowych, co na warunki w blokach jest czymś niespotykanym, przynajmniej w Tarnowskich Górach. Pokój jest zdecydowanie za duży na jedno dziecko. Musimy działać, aby Andrzej miał w nim wesołe towarzystwo ;-). Przynajmniej przez kilka lat, póki nie zacznie go wyganiać ;-).
Chcę Ci na koniec powiedzieć, że w związku z tym, że udało nam się znaleźć mieszkanie poczułem wielką ulgę. Z serca spadł mi kamień. I to nie na stopę! Bałem się już, że nic nam się nie spodoba. W duszy cały czas powtarzałem sobie jednak, że Bóg nad nami czuwa i na 100% coś nam przygotował. No i tak było.
A teraz czeka mnie odświeżenie tego mieszkania. Ręce będą bolały.
Lub portfel.