Ostatnio pojawił się u nas problem, z którym nie za bardzo wiemy jak mamy sobie poradzić. Otóż u Andrzeja pojawiają się niegrzeczne zachowania, których źródeł pochodzenia nie jestem w stanie zrozumieć.
Już jakiś czas temu Andrzej nauczył się mówić „ziazia”. I wie co ta ziazia oznacza. Mówiliśmy mu, że ziazię może zrobić sobie spadając z łóżka, uderzając się o coś czy też wkładając palec pomiędzy drzwi, a futrynę. Załapał. I to nas cieszyło. Później było jednak gorzej.
No bo Andrzej zaczął sprawiać sobie krzywdę powtarzając po tym „ziazia, nu nu nu”. Sytuacja wyglądała przykładowo tak: synek stawał przy ścianie, uderzał o nią głową, po czym mówił to swoje „ziazia”. Trochę nas to śmieszyło, ale nie było to niepokojące. Chyba wszystkie dzieci tak robią. Nawet dobrze, że pokazywał, że coś rozumie, wielkiej krzywdy sobie nie robił, gdyby tak było, to by płakał, a nie się uśmiechał.
Później sprawy poszły jednak dalej. Andrzej zaczął robić ziazię nam. Uderzając nas rączką, zabawką, głową lub też gryząc. Podchodził do nas i bez wyraźnej przyczyny uderzał nas mówiąc po tym „ziazia, nu nu nu”. Czyli wiedział, że robi nam krzywdę, wiedział, że to złe i wiedział, że mu na to nie pozwalamy. Reagowaliśmy na to różnie. Raz reprymendą, raz złapaniem za rączkę, a jeszcze innym razem wynosząc go do drugiego pokoju z nakazem przemyślenia swojego zachowania :D. Mnie od jakiegoś czasu nie zaczepia, Kasi ziazię potrafi zrobić jednak do dziś. To mocno nas niepokoi.
Ale to nie koniec. Później pojawiły się ataki na Welweta. Oni czasem świetnie się razem bawią, aż serce rośnie. Ale czasem Andrzej zachowuje się bardzo źle. Podchodzi do psa i ciągnie go za sierść. Sytuacja z ziazią się powtarza. I to jest już niebezpieczne, bo któregoś razu pies może nie wytrzymać i zrobi mu krzywdę. Co gorsza Andrzej potraktować może podobnie innego psa, który nie będzie go znał i od razu go ugryzie. To mocno nas niepokoi.
I to też nie jest koniec. Ostatnio bowiem Andrzej przeszedł samego siebie i ziazię zaczął robić dzieciom. Przykładowo wczoraj byłem z nim w piaskownicy i spokojnie się bawił. Po pewnym czasie dołączyli do nas rodzice z córeczką, która też weszła do piaskownicy. Na początku Andrzej był speszony i zawstydzony, przyszedł do mnie i usiadł pomiędzy moimi nogami. Po chwili mu przeszło, zaczął oglądać zabawki koleżanki, przyniósł mi je pokazać. Wracając z nimi w stronę małej dziewczynki zrobił coś bardzo złego. Zamiast oddać jej łopatkę, to on ją nią uderzył, oczywiście delikatnie i na szczęście w ramię, nie w twarz, po czym odwrócił się do mnie i powiedział „ziazia”. Dostał reprymendę, ale nie pomogło, bo po kilku minutach tę samą dziewczynkę klepnął rączką znów powtarzając „ziazia”. I znów dostał reprymendę.
Mi było wstyd i po chwili wsadziłem go do wózka i pojechałem w cholerę. To niepokoi nas bardzo mocno.
I powiedz mi drogi Czytelniku co ja mam robić? Przecież nie mogę na niego krzyczeć. Mój umysł podpowiada mi, że dobrym rozwiązaniem byłoby zrobienie mu takiej samej ziazi albo znalezienie dziecka, które po takim zachowaniu odpowie mu kilkukrotnie mocniejszym uderzeniem. Mogłoby to być dziecko o kilka lat starsze. Ale ja wiem, że mój umysł często się myli.
Jest jeszcze drugie wyjście, w którym po takim zachowaniu nie ograniczam się do tego, że mówię dziecku „nie wolno, Andrzej, co robisz?”, ale tłumaczę, że nie wolno tego robić, bo sprawia koleżance ból i jest jej przykro. No i że wypadałoby ją teraz przytulić lub pogłaskać. Pewnie to mądrzejsze, ale próbowaliśmy już robić i tak, gdy atakował Welweta, no i nie pomogło.
Nie wiem co robić. Kasia chyba też nie wie. Póki co za chwilę może być mi wstyd wyjść z nim do piaskownicy :D. Lipa trochę. Ale musimy coś wymyślić, bo to jeden z tych momentów, w których wykazać musimy się jako rodzice poprawnie wychowujący swoje dziecko.
A może takie zachowania to standard? Dziecko nas sprawdza? Sprawdza na co może sobie pozwolić? Miałeś tak?
Aha, dla jasności: Andrzej agresji nie nauczył się w domu. Nie bijemy go, nie bijemy się nawzajem, nikt nie bije nas. Tę agresję musiał wyssać z mlekiem matki, była w niej gdzieś głęboko ukryta :D.