Jak wiesz w ostatnich dniach stwierdziliśmy z żoną, że pragnienie Andrzejka do tego, aby ciągle być na rękach zaczyna być męczące. Zwłaszcza wieczorami, gdy po prostu nie jest on w stanie w żaden inny sposób zasnąć. Mało tego, nawet gdy zaśnie już na tych rękach, to bardzo często budzi się podczas odkładania do łóżeczka. Najlepiej byłoby potrzymać go przez godzinę, aby zapadł w bardzo głęboki sen ;-). Kochamy go, cieszymy się mając go na rękach, ale nie chcemy, aby było to nie przyjemnością i chwilą bliskości, a obowiązkiem i przymusem.
Stwierdziliśmy, że jeśli mamy odzywczajać go od pewnych zwyczajów, to nadeszła już na to najwyższa pora. Mało tego, wystraszyliśmy się, że każdy kolejny dzień w obecnym stanie coraz bardziej będzie pogłębiał u naszego synka strach przed samodzielnym leżeniem i usypianiem. Koniec końców zaczęliśmy się zastanawiać nad tym w jaki sposób nauczyć noworodka samodzielnego zasypiania.
Nie będę Cię oszukiwał. Przed narodzinami mojego synka nie przeczytałem żadnej książki, żadnego poradnika, żadnych dobrych rad odnośnie tego jak zostać dobrym tatą. Poszedłem na żywioł.
Za to sporo czytała moja żona, która szybko przybliżyła mi kilka metod polecanych przez autorów znanych książek. Autorów, którzy niby specjalizują się w sprawach dziecięco noworodkowych. Wśród tych sposobów, które przybliżyła mi Kasia najbardziej spodobało mi się usypianie niemowlaka metodą Tracy Hogg. I tę właśnie metodę postanowiliśmy wypróbować.
Na czym polega usypianie z Tracy Hogg?
Nie wiem czy znasz Tracy Hogg. To taka blondyna z Wielkiej Brytanii, która często nazywana jest zaklinaczką dzieci. Ponoć występuje w TV, na 100% napisała kilka książek. Jej rady cieszą się uznaniem wśród rodziców z całego świata. Za kilka dni powiem Ci, czy poważam ją i ja ;-). W każdym razie ta właśnie Tracy Hogg podpowiada, że najlepsza jej zdaniem metoda na nauczenie niemowlaka samodzielnego zasypiania w łóżeczku polega na odkładaniu go do niego aż do skutku. Gdy dziecko zaczyna płakać należy je podnieść, uspokoić, a następnie odłożyć spowrotem. I tak do usranej śmierci. Albo do uśnięcia.
Ważna jest przy tym też oczywiście cała otoczka. Dziecko należy wcześniej uspokoić, wprowadzić w odpowiedni stan, powiedzieć mu dobranoc i zakomunikować dodatkowo, że jest bezpieczne i ma teraz grzecznie spać. No i cały ten schemat należy powtarzać za każdym razem, gdy dziecko idzie spać. A nie raz na rok, czy dwa 😀
Jak wyglądał nasz pierwszy dzień z usypianiem z Tracy Hogg?
Powiem króko: masakra. I nerwy. Wkurzanie dziecka. Wkurzanie mnie. Wkurzanie obserwującej to żony.
A w liczbach: cztery godziny walki o zaśnięcie, walki, która przerywana była na karmienie i przewijanie. Andrzej zasnął dopiero po 32 odłożeniu go do łóżeczka. Po 16 odłożeniu było karmienie, natomiast po 19 kupa.
Cały proces trwał bardzo długo, a to dlatego, ze przerwy pomiędzy próbami rozciągały się na okresy od 2 do nawet 15 minut, bo czasem aż tyle Andrzej potrzebował, aby się uspokoić. Próbowałem utulać i uspakajać go w różnych pozycjach. Tak samo z odkładaniem do łóżeczka: raz na plecki, raz na boczek, ale głównie na na brzuszek, bo to tak lubi najbardziej.
32 razy. Masakra. Ale przynajmniej jak już zasnął, to porządnie. Bo pospał zdaje się aż 5 godzin. Jak na niego, to szał.
Zobaczymy jak będzie następnym razem.